sobota, 17 marca 2012

Zdrowe odruchy


Glenda, jak większość ludzi, którzy myślą, że mają przyjaciół, miała przyjaciółkę – Ritę. Rita była w podobnym wieku, tzn. średnim, ale to nie miało większego znaczenia, gdyż była tak samo bezbarwna jak Glenda. A może nawet jeszcze bardziej. Rita miała za to męża, którego właściwie ignorowała, co początkowo było reakcją na podobne zachowanie z jego strony, by następnie ustanowić rodzaj codziennego obcowania we dwoje, rozluźniającego wszelkie więzy, z wyjątkiem tych wspólnotowo-mieszkaniowych. Niemniej jednak jej stan „posiadania” wprawiał ją w pewnego gatunku dumę, która ponoć predestynowała ją do udzielania rad nieszczęsnej przyjaciółce. I kiedy Rita po raz kolejny tłumaczyła Glendzie, że musi sobie kogoś znaleźć, bo przecież sąsiedzi, rodzice, znajomi ze szkoły, kościół, statystyki, kraj, zegar biologiczny, przymus społeczny... „Masz rację” - rzekła Glenda pojednawczo - „Ale przepraszam cię na chwilę kochana” - i poszła do łazienki się porzygać.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz