niedziela, 10 stycznia 2016

***


Nie pamiętam, co się stało, jak znalazłem się w tej dziwnej sytuacji. Moja świadomość otworzyła się na prawdziwe otoczenie w tym absurdalnym momencie – momencie zetknięcia się ze ścianą.
Jakże zabawna myśl – dopóki błądziłem, jak to się często określa, w ciemności, czy też tak po prostu, śladem dawno już wytyczonym przez rodzaj ludzki, wydawało mi się, że mój los jest prosty, oczywisty, że wiem dokąd mnie prowadzi. I cóż się okazało? To wszystko, co stanowiło moje życie, moje przestrzenie, moje przeznaczenie, było mrzonką, pretensjonalną historią opowiadaną dziecku na dobranoc. Cóż teraz pomaga podobne odkrycie? To tylko pęknięcie w tkaninie kosmosu, to tylko rysa na uformowanej w pośpiechu bryle świata, który wydawał się moim azylem.
Teraz stoję tu, dokładnie w tym miejscu, które wzięło w posiadanie moje stopy, gdyż ja zadecydowałem jedynie, by doszły do tego punktu, a on już przygwoździł je spoiwem niemocy. To miejsce sonduje mnie i prześwietla. Stanowi to, czym się właśnie staję, opanowuje mnie, zmienia, definiuje na nowo. Nieruchomy i bierny, pozwalam, bo nie mam wyboru, na dookreślenie mojego człowieczeństwa. Jedyne co mogę, to rozejrzeć się wokół, ale przede wszystkim w samym sobie. Odczuwać mocniej siebie w tym rozognionym wywarze z własnych złudzeń. I dziwić się, mocno, tragicznie dziwić się własną naiwnością, waląc otwartą dłonią w twardy mur, w bezlitosny dogmat trwania.
Przykładam rozgrzane czoło do chłodnej powierzchni ściany. Skrobię palcami w spoiwie cegieł, kruszę maleńkie fragmenty, nieustannie się łudząc, szukając szczeliny, wąskiego przesmyku, dla siebie, dla potrzeb walki, którą przecież ciągle toczę.
Pokrwawiłem niemal wszystkie kostki. Krew spływa po nich, niczym wabik dla ludzkich szczurów. Wiem, że wkrótce tu przybędą. Wiem to. Opadające ze mnie siły będą dla nich najlepszą zachętą. I ten jedyny, niepodważalny fakt, że jestem właśnie pod ścianą, właśnie walczę, biję głową w mur, płaczę, krzyczę, rozpaczam. Właśnie tutaj mnie dopadną. Właśnie tutaj zjedzą moje wnętrzności, by następnie je strawić i wydalić, uformować na nowo, na swoje podobieństwo, tak im dopomóż szczurzy kolektywie, na wieki wieków, amen...

piątek, 8 stycznia 2016

Fobiola


Żyję. Nie było cię, gdy stałam na krawędzi.
Złamana na pół, czy po trzy czwarte, nie potrafiłam policzyć.
Za dużo dobrego i złego zlewało się w jedno
Po kościach przebiegł dreszcz, jeszcze krótki oddech, zawrót głowy, tęskno mi Panie.
Nie wołałam, choć tylko to mogło pomóc. Przecież nie wierzę, że…
Tak szybko kończy się w nas świat?