To
jak sen, jak sen, który nie wiadomo kiedy się zaczął i czy
kiedykolwiek się skończy, taki w którym, być może urodziliśmy
się oszukani rzeczywistością, względną rzeczywistością świata,
mirażem, który chroni nas każdą nocą, jak mrok dwie ćmy krążące
po wspólnej orbicie, tuż na krawędzi cienia, na krawędzi. Dziś
już trudno śnić tak jak kiedyś, przed laty, nie uważasz?
Pamiętasz może ten dzień, gdy
mieliśmy po dwanaście lat i wszystko rosło w nas razem ze światem,
który rozszerzał się po horyzont, po brzegi wiary w przyszłość,
po własne oczekiwanie?
Było ciepło, hermetycznie,
cieplarnianie ciepło, letnio. Siedzieliśmy na ławce przed domem i
gadaliśmy o wspólnych sprawach. Gadaliśmy długo, czas nie gonił
nas, rozciągał się leniwie, popołudniowo, tak samo chciało się
go rozniecać jak i deptać, iskra po iskrze, słowo po słowie,
śniąc czy też żyjąc naprawdę, cóż wtedy mogliśmy o tym
wiedzieć?
Kiedy to się zaczęło, pamiętasz?
Ten niepokój i chęć zmian, to urywanie się naciągniętej nici
porozumienia i rozróżnienia nas dwojga? Czemu czasem trzeba
dorastać w jednej chwili, nie dorastając naprawdę, tracąc
złudzenia, tracąc wiarę, a zyskując kilka ziaren lęku, który
potem olbrzymieje, rozprzestrzenia się, zaraża? Czemu?
Nie mamy już dwunastu lat, mamy żal,
tyle żalu do ofiarowania. Nie wiem czy coś jeszcze, nie wiem.
I nie wiem, czemu Ci to teraz mówię. Dziś jest tylko słowem, jutro niewiadomą, a wczoraj, wczoraj porzuciło nas i kazało dorosnąć, stanąć na wysokości zadania, na chyboczącej się drabinie do nieba, piekła, któż to może wiedzieć. Moż dlatego tyle w nas żalu, może...
A
póki co nadal śnimy. Codziennie budzimy się dojrzewając do tego
snu, który wciąż się w nas rozpręża, odrapuje powieki to
zniecierpliwione, to ostygłe. Nie chcę zagubić się w tej podróży
poprzez czas, roztrzaskać się nagle o kanty ziemi, bo wiem, wiem
już, iż będzie to chwila mojej śmierci. Mówią, że śmierć
jest przebudzeniem.
Zamknij
teraz oczy, przymruż powieki i wsłuchaj się w szelest skrzydeł.
Jest ciemno, choć jasno, wokół głów krążą nam barwne ćmy,
niedosięgłe, niedotykalne. Ale to przecież tylko sen. To tylko
sen.