poniedziałek, 29 października 2012

Nie jestem smutna


Nie jestem smutna
te dwie łzy to tylko błogosławieństwo oczyszczenia
Nie patrz na mnie
z chwilę znów będę inna
okrążę swoje sumienie
którego jest więcej niż wczoraj
rozdrapię stare rany
by przypominać więdnące drzewo
dojdę dokądś
żeby móc powrócić
tą drogą
na której ślady stóp
tworzą melodię czasu

czwartek, 25 października 2012

Granica światów


Przykryj mój świat swoim światem
otul jak dziecko kołderką w baranki
przypieczętuj obietnicą że zawsze
w każdej chwili kraść będziesz księżycowi oddech
wyssiesz słodkie czary
ofiarujesz smak nocy
będziesz opowiadał bajki:
narodziliśmy się wczoraj,
a życie sprawi nam ból

piątek, 19 października 2012

Wyczekiwanie jutra



Ot, tak, pierzchła mi poezja,

wylazła spod cienia, który przygniatał jej miękkie ciało

słowa rozbiły się na kamieniach

ich truchła porwał wiatr z zachodu

jeśli w ciszy nie odnajdę sensu dnia

jutro może nie przyjść.

środa, 10 października 2012

Gdyby odgłos kroków rozganiał ciszę...


Byłoby pięknie móc się określić, opowiedzieć słowami, zostawić namiar na swoją duszę w nadziei, że ktoś do niej dotrze, tak po prostu, po schodach w górę i na lewo, ostatnie drzwi po prawej, najpierw zapukać trzy razy, być może otworzę, jeśli akurat będę w domu.

piątek, 5 października 2012

Droga od świtu do świtu


Idę. Nic mnie nie trzyma przy sobie. Jestem punktem, z którego można wyruszyć.

A więc znów budzę się gdzieś na ławce dworcowej. Przechylam plastikowy kubek, kawa wciąż jest gorąca. Nie ma znaczenia, gdzie jestem. Jeszcze nie dotarłam na miejsce. Wiem, że muszę zdążyć na następny pociąg, poczuć w sobie drogę. Rozpoznać ją i być pewną, że jest tą właściwą.



Czasem przystanę na chwilę, zapalę papierosa, przypomnę sobie o tym, co już za mną. Po raz kolejny zbudzę się do nowego wyzwania, gdy usłyszę niewyraźny głos, bliski, daleki, przypadkowy, a jednak skierowany do mnie. Bo skoro życie jest sumą przypadków... Można je przez nie odmieniać, wyrażając siebie, stwarzając nowy język, który, być może, opowie nas do końca.

poniedziałek, 1 października 2012

Pytania retoryczne


Byłoby prawie pięknie, gdyby pozbyć się tego odrętwienia, złapać oddech, odrzucić wszystkie ciężary niepewności, i przyjrzeć się wszystkiemu wokół raz jeszcze, z innej perspektywy, z odchylenia wobec poprzedniego siebie. Poczuć pulsowanie świata, jego naturalny rytm, który nie zagłuszyłby melodii naszego serca, lecz współgrał z nim, tworząc jedyną w swoim rodzaju muzykę istnienia, ogarniającą i wyrażającą całość, a nie tylko strzępki rozrzucone w nieładzie.

Gdyby tak móc oderwać się i wpasować w rysunek świata wg innych reguł, reguł ustalonych na dziś, może na jutro, może na zawsze? Gdyby wyjść oknem, a nie drzwiami, i badać przestrzeń stopami, co krok inaczej, od nowa, po raz pierwszy? Wypowiedzieć się bez słów, całym sobą, bez nadmiaru środków, bez kłamstw i wypaczeń?

Czym wtedy byłoby niebo nad nami? Czym pytania, które dręczą po nocach cyklicznie, jak tykanie zegara? Czym byłaby ta godzina, która nagle przynosi to pragnienie?

A gdyby wszelki ruch ustał, czas zatrzymał się w miejscu, gdy tylko spełnią się nasze dążenia, a stan permanentnego poszukiwania odpowiedzi przestał być naszą naturalną formą trwania w świecie? Czy to nie oznaczałoby końca? Koniec końców to brak wyzwań, brak powodów do podważania tego, co jest, brak celu i sensu.

Ale mogę się mylić i nadal marzyć, prawda?