piątek, 24 lutego 2012

Jak zostałam czarownicą

- Przez chwilę będziesz po prostu miała niebieską twarz. Ale to minie, wszystko mija.
  Daj, posmaruję, wetrę ci w skórę kawałeczek nieba, na policzki i czoło, w każdy por i zagłębienie,  więcej na powieki i wargi, tylko się nie oblizuj, bo wszystko popsujesz. Przecież nie możesz ciągle chodzić smutna. Daj, nie wierć się i nie płacz już.

- Boję się...

- Niemądra dziewczyna! A czego tu się bać? Błękit jest lekki i chłodny. Da ci ukojenie i wolność. Oderwiesz się od tej krawędzi, przy której czekasz wiatrów.




- Ale mamo, może on jeszcze wróci? Ptaki zawsze wracają na wiosnę. Czemu tak na mnie patrzysz?

- Dziecko... jeszcze nie umiesz dawać za wygraną... Przetnij te więzy, przetnij! Musisz oddychać jak dawniej, pełną piersią, całą sobą odnajdywać przestrzeń wokół.

- Mamo, czy słońce kiedyś jeszcze dla mnie zaświeci? Powiedz.

- Oj, dziecino, a myślisz, że czemu wszystkie jesteśmy córami księżyca? Czemu odpowiadamy mu co noc, tańczymy boso, zaklinamy, przyzywamy, składamy w ofierze własną krew? Każda z nas kiedyś kochała...
  Zostaniesz teraz z nami. Otrzyj więc łzy i wyjdź na polanę. Pobiegniemy przed siebie trzymając się za ręce. Rozkołyszemy gwiazdy. Niech spadają nam pod stopy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz