piątek, 1 października 2021

Krzyk Walkirii

 

Każdego dnia i o każdej porze, raz za razem, tylko trochę lub w pełnej krasie, poznajemy siebie. I wcale nam się to nie nudzi, ba, to taka przygoda na wiele, wiele lat. Ostatnio dowiedziałam się sporo na swój temat. Zrozumiałam, że potrafię być silna i zaradna, samodzielna i "na swoich zasadach", a to przy okazji tego, że zawiódł mnie ktoś bliski. I już nie mam ochoty jęczeć i rozczulać się nad sobą. Chcę być swoją własną wersją walkirii, która prze do przodu i uśmiecha się z czułością nad słabościami tych, co to obiecywali wesprzeć w każdych okolicznościach. Przemierzyłam niemałą odległość z niemowlakiem w wózku, licząc na pkp (poszło nieźle), autobusy i życzliwość obcych ludzi. I wiem już, że człowiek nie zawsze ma ochotę na trudne wyzwania i przypominanie sobie, że może zostać sam z problemami, jednak niekiedy tak bywa, ot, zawodzą nas wypowiadane ongiś deklaracje współpracy (czy troski). Ale dobrze robi konfrontacja z całym tym chaosem wszechświata, który naraz układa się w przyjazny schemat, bo działam i chcę wierzyć, że świat się mną zaopiekuje. Właśnie teraz. Puszczam więc lęki na wiatr. Krzyczę głośniej w przestrzeń... aż do śmiechu. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz