niedziela, 19 lutego 2017

Instynkt przetrwania


Wieczorem przywierała do szklanej ściany akwarium, byleby jeszcze raz oprzeć głowę o stabilność, pewność, konkret. Rybka rosła szybko. Lubiła obserwować monotonną, ułożoną egzystencję. Zielonobrunatna łuska mieniła się przy każdym ruchu jej ciała. Te oczy – żółte, trochę gadzie, ociekały bezwzględnością i pewnością najważniejszych kryteriów – wyznaczników przetrwania. Zęby, eksponowane często w pełnym ironii i dzikiej satysfakcji „uśmiechu”, były cienkie i ostre. Podziwiała je i znów odruchowo, wiedziona pierwotnym instynktem, wkładała rękę do środka.
 
 
 
Gdy obandażowała już przedramię, zmyła krew z posadzki, zasłoniła okna, by promienie słoneczne nie wkradły się z całą swoją bezkompromisowością do środka, w konsekwencji czego mogła spłonąć, zeszła do piwnicy z kolejną porcją owsianki. Tym razem były aż dwie. Mocno skrępowane, zakneblowane, przykute do ściany, już dawno przestały płakać. Podnosiły głowy jedynie na dźwięk przekręcanego klucza. Tylko wtedy do pomieszczenia wpadało trochę światła, na które reagowały z niedowierzaniem. Miały nie więcej niż dwadzieścia lat. Obie były piękne. Choć już nie tak, jak na początku. Jedna spoglądała na nią pojedynczym okiem, w miejscu drugiego zionęła duża, ciemna jama o zaropiałych brzegach. Jej towarzyszka miała obandażowaną głowę. Nie mogła dziwić się temu, że jej wspaniałe, lśniące włosy koloru miodu budziły taką zazdrość.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz