poniedziałek, 13 lutego 2017

Bez cenzury


Jestem bardzo typową kobietą, na to wychodzi, że jestem, bo po dniu unoszenia się w oparach wysublimowanego romantyzmu (nie mojego, kompletnie wymyślnego i przekopiowanego z innego wątku) charczę pod ciężarem "kurwa mać, ja pierdolę, żeby to wszystko szlag jasny trafił", co wysublimowane już nie jest. Wszystko drażni, męczy, nie mogę się skupić, coś bym chciała, ale nie wiem co, coś mnie gna, coś trzyma, szamocę się jak zwierzę w klatce i wyję, bardziej w środku, lecz i tak strach podejść. I weź tu człowieku zrozum taką istotę...

2 komentarze:

  1. oj tam...

    nie trzeba od razu rozumieć, wystarczy akceptowac :))

    OdpowiedzUsuń