piątek, 27 kwietnia 2012

Od tego punktu zaczynasz się ty...


Podobno gdzieś, ktoś, widział gwiazdy w oczach dziewczyny. Może tak właśnie było, może już kiedyś spotkałem ciebie taką jak dziś, może to właśnie byłaś ty, a ja nie spostrzegłem tego na czas, choć przecież wiedziałem, musiałem to wiedzieć, dokładnie tak samo jak dziś. Kiedy znów się spotkamy, jeśli nie dziś, nie dzisiejszej nocy, powiedz?
Nie zauważyłaś mnie od razu, być może myślałaś właśnie o innym, o tym, co to zostawił cię poprzedniego wieczoru na skraju krzywego chodnika, taką bezbronną i zapłakaną, samotną w strugach padającego deszczu, z małym kotkiem w koszyku na kolanach, który tak żałośnie wychylał puchaty łebek, by polizać wnętrze twoich ciepłych dłoni. Ale ja tam byłem, tuż przy tobie, końcem ust muskałem twoją białą sukienkę, mokrą już zupełnie od zimnych kropel.
Rozłażę wszystkie ulice miast nim cię spotkam, taką jak wtedy, taką niewinną, dzielną, podtrzymującą sklepienie nieba, jak nikt, jak nikt inny, bo akurat była zła godzina i wszyscy gdzieś uciekli, zapominając, że nad nimi jest wielkie niebo bez granic, bez zasłaniających wszystko, szklanych wieżyc i ludzkich zakazów.
Niebo otworzyło się przede mną, pomyślałem, i zapragnąłem dotknąć go, objąć, odcisnąć na piersi, w pieczęci swej zamknąć, pod lichą koszulą, w bicie serca przemienić dla siebie. Na zawsze. Na tę krótką chwilę, która pociągnie za sobą kolejne i już nigdy nie zostawi mnie samego.
Otworzyłem szkatułę z kilkoma drobiazgami sprzed lat, którą zapełniałem miesiącami, porami roku, w moim wątłym życiu, zadygotała zanim połknąłem jej wnętrzności, nim doszedłem do tego punktu, w którym zaczynałaś się ty, taka sama, taka usypana z gwiazd, iskrzących, migoczących w jasnych oczach, zupełnie jakbym zobaczył wieczność. Całą ciebie, taką jak dziś.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz