Trzeba wreszcie zacząć - odwlekanie tego nie ma najmniejszego sensu. Cel jest jeden i jest określony.
Zatem potrzebna mi osoba - tak, osoba - postać, wokół której scentralizuje się cały obraz.
- Hej! Jesteś tam?
Chyba mnie nie słyszy, nie chce wyłonić się z ciemności. Musi mi na tę chwilę wystarczyć przeczucie, że on - ten niedoszły bohater - jest i w dodatku jest taki, jak moje jego pojmowanie.
Jeszcze nie widzę jego twarzy, ale staram sie dojrzeć ją w tym mroku, wyłuskać rysy spomiędzy gmatwaniny myśli. Rodzi mi się w bólach wątłe jakieś ciało, wije się i skręca spazmatycznie - nieporadny twór umysłu.
Sądzę, iż pragnie powietrza, przestrzeni, zwiera się w konturach i rozpościera blade ramiona coraz to śmielej. Pokracznie człapie naprzód, pchany ślepym instynktem - już wiem, że zechce karmić się moją krwią. Krwawię więc na biały papier.
wampirzo się zrobiło...
OdpowiedzUsuńO rany, nawet nie pomyślałam;) Miało być o próbie stworzenia postaci literackiej - metaforycznie tak. Ale fakt - krew, mrok i stwory - at, paradoksy myśli.
OdpowiedzUsuńI to jak.. Aż strach.. Będę miała koszmary nocne.
OdpowiedzUsuńNiemoc twórcza - oto najstraszniejsza zmora! A sny - zawsze ubogacają, więc kolorowych, Kasiu.
OdpowiedzUsuń