sobota, 14 maja 2016

Rozterki maja


Dopiero zaczęłam się oswajać z myślą, że spełniam marzenia. Dostałam pracę, w której mogę się realizować. A tu już połowa maja. Bilans? Kilka rzeczy mi się udało, kilka nie. To normalne, nawet dla perfekcjonisty, którym przecież nie jestem. Nie martwię się więc, no, nie bardzo, bo przecież kobiety martwią się zawsze, nawet, gdy zadają sobie sprawę, że nie mają na coś wpływu. Młodzież mi zaufała - że wiem o czym mówię, że chcę coś istotnego przekazać, że jestem im życzliwa. Oczywiście są wyjątki, są przypadki nastawienia "anty", do którego klucza szuka się długo. Chyba nie będę miała czasu na znalezienie go. Nastawiam się na zakończenie przygody, ale mam nadzieję, że... wrócę we wrześniu. Okaże się.

Tyle się zmieniło w nastawieniu do świata młodych ludzi. Pokolenie no-live - podsłyszałam niedawno. Gdy wspomina się swoje dzieciństwo, jak zawsze z czułością, sentymentem i nutką tęsknoty, trudno zrozumieć dzieciaki, które tak beztrosko marnują najpiękniejsze lata na zastępcze, wirtualne wcielenia. Siniaki na kolanach, pierwsze doświadczenia rodzącej się samodzielności, marzenia i gorzkie porażki? Konto na FB, telefony, od których nie można się oderwać, gry komputerowe i totalne zagubienie w świecie. Brak ciekawości poznawania nowych rzeczy, tematów, poglądów, punktów widzenia. Net zwyczajnie zżera im najlepszy okres życia, czas i mózg, używania którego się boją i nie potrzebują. Dopust boży w postaci zaniku wszelkiej elektroniki być może ocaliłby ludzkość przed popadaniem w ten obłęd. Plissss.