Pamiętasz
może jak kupiliśmy wino, w smaku nieco zbyt cierpkie, które
postanowiliśmy wypić nad rzeką, pełną o tej porze roku małych,
szarozielonych rybek, opływających każdy kamień z gracją,
gubiących na krótki moment swój określony kształt, by naraz
zniknął on w przestrzeni wody, rozpękł się jak mydlana bańka i
wrócił jak żart o puencie zawsze odnajdującej się na końcu?
Pamiętasz jak przytuliłaś się do mnie, otarłaś o mój policzek,
niegolony od trzech dni, taka dobra średnia, jak wyciągnęłaś
przed siebie nasze splątane dłonie i oboje poczuliśmy, że coś
zaczęło się zmieniać, coś się wtedy wydarzyło o czym nie
chcieliśmy mówić, zbyt smakowało nam wino i ten zbliżający się
wieczór? Odnalazłaś mi się wtedy lub raczej to ja się w tobie
zagubiłem, wydawało się przez chwilę, że coś mi odebrałaś,
jakąś ważną część, i że mógłbym zanurzyć się w tej
szumiącej wodzie, zniknąć jak ryba, oddać się nurtowi, w który
wniknęłyby wszystkie moje siły i zaniepokojone myśli. Zdmuchnąłem
jednak to wrażenie z ust nim przywarło tam na dobre, i zapaliłem
papierosa. Patrząc na rysunek twego profilu poprzez dym, poczułem
się bezpieczniej.
Sielanka, jak długo trwa szczęście?
OdpowiedzUsuńPodobno szczęście to tylko chwile. Ale niektórzy nawet ten krótki czas będą obsewować pod lupą, doszukując się ukrytej zasadzki. Wiele rzeczy sami sobie komplikujemy, taka natura.
OdpowiedzUsuńano
OdpowiedzUsuń