środa, 24 stycznia 2018

Niewiele, prawie nic


Pisanie nigdy nie było proste. Z czasem stało się jeszcze trudniejsze, bo przecież doszło tyle zakazów, nakazów, prawideł, do których trzeba się stosować, jeśli zależy nam na pracy nad warsztatem. A mnie zależy, choć to droga przez ciernie. Palce cierpną na samą myśl o przelaniu na kartkę pierwszej myśli, bo chociaż nie jest zła, żadna nie jest zła, to tylko drogowskaz, to potem już tylko pustka, pytania, wątpliwości i lęk, że za ta napuszoną fasadą słów nic się nie kryje. A przynajmniej niewiele.
 
 

poniedziałek, 22 stycznia 2018

Trawa i mech


Czy można bać się słów? Jasne, że można. Bywają ciężkie, wieloznaczne, puste, to wcale nie lepiej, koślawe, nieumiejętnie używane, rzucane na wiatr, połykane odruchowo, smakowane z rozmysłem, zapisywane na marginesach, zapominane. A to jeszcze nie wszystko.

Boję się zacząć spajać je w klamrę sensu, bo chociaż wierzę w wiele sensów, nie wiem czy istnieje jakiś nadrzędny, który całą resztę łączy i podtrzymuje. Zapewne samo poszukiwanie tej prawdy określa wszystko, czego próbuję się dowiedzieć. Jeśli jednak tą prostą prawdą się zadowolę, zatrzymam się, porosnę trawą i mchem.


sobota, 20 stycznia 2018

Z uznaniem



Kłaniam się z uznaniem porażona koniecznością banalnych rozmówek, powielanych bezzasadnie, bezrozumnie, bezosobowo, byle tylko zapchać życiową pustkę, ciszę rozkładającą się brunatnym pyłem między jednym uchem a drugim, od synapsy do synapsy, nieczynnej rzecz jasna, zamkniętej na cztery spusty.