Daj, posmaruję, wetrę ci w skórę kawałeczek nieba, na policzki i czoło, w każdy por i zagłębienie, więcej na powieki i wargi, tylko się nie oblizuj, bo wszystko popsujesz. Przecież nie możesz ciągle chodzić smutna. Daj, nie wierć się i nie płacz już.
- Boję się...
- Niemądra dziewczyna! A czego tu się bać? Błękit jest lekki i chłodny. Da ci ukojenie i wolność. Oderwiesz się od tej krawędzi, przy której czekasz wiatrów.
- Ale mamo, może on jeszcze wróci? Ptaki zawsze wracają na wiosnę. Czemu tak na mnie patrzysz?
- Dziecko... jeszcze nie umiesz dawać za wygraną... Przetnij te więzy, przetnij! Musisz oddychać jak dawniej, pełną piersią, całą sobą odnajdywać przestrzeń wokół.
- Mamo, czy słońce kiedyś jeszcze dla mnie zaświeci? Powiedz.
- Oj, dziecino, a myślisz, że czemu wszystkie jesteśmy córami księżyca? Czemu odpowiadamy mu co noc, tańczymy boso, zaklinamy, przyzywamy, składamy w ofierze własną krew? Każda z nas kiedyś kochała...
Zostaniesz teraz z nami. Otrzyj więc łzy i wyjdź na polanę. Pobiegniemy przed siebie trzymając się za ręce. Rozkołyszemy gwiazdy. Niech spadają nam pod stopy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz