...tak więc mamy rzeszę ludzi – potencjalnie tak samo
lub porównywalnie samotnych – ludzi jednak tak mocno zajętych codziennością,
doczesnością, i wynikłymi z tych dwóch zajęciami narzucanymi na barki w formie
praktycznej, w formie „obowiązków” pogoni „za chlebem”, iż nie zdają sobie oni
sprawy, gdzie tak naprawdę leży istota ich człowieczeństwa, powołania do niego –
nie jest przecie ona rodzajem tej nieświadomości, jaką uprawiają i powielają.
Najistotniejszym przejawem i przywilejem człowieka jest właśnie to odizolowanie
od reszty świata, rozczłonkowanie jej na drobne, by po kawałku ukazywała ona
ten chaos, to niedopasowanie, którego nie dostrzega się wszak, gdy się nie
patrzy, nie ocenia, nie podważa. Paradoksalnie z daleka, z dystansu, widzimy
wyraźniej, to co poza nami, natomiast siebie samych możemy zobaczyć prawdziwie zbliżając się do
własnego „ja”, ściślej, obserwując siebie z precyzją laboranta, analizując
emocje, przemyślenia, nawyki, lęki. Czy samotny tryb życia jest sytuacją, która
pomaga dokonać odkryć nt natury wszechświata? Możliwe. Ale niewątpliwie jest to
sytuacja, która prowokuje i umożliwia postawienie kilku zasadniczych pytań.
I aby dziwić się w pełni świadomie - zachęcam do lektury "Samotnika" Eugene Ionesco.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz