Jerzy Pilch napisał kiedyś, że od zawsze chciał być pisarzem, ale dopiero po trzydziestce miał coś do powiedzenia. Przez jakiś czas podtrzymywało mnie to na duchu. Ale przekroczyłam już tę granicę, a kłopot z konstrukcją fabuły, pomysłem na ciekawą opowieść, ciągle pokutuje. Dlatego postanowiłam spróbować czegoś innego - wstawię swoje toporne zmagania, coś tam jest już nakreślone, ale niewiele, i poproszę życzliwych ludzi, by zostawili w komentarzu swój pomysł, skojarzenie, co miałoby się wydarzyć. Traktuję to jako ćwiczenie. Pomożecie???
Kontrast między tym, co mówił, sposobem, w jaki to mówił, a samą treścią, był niepokojący. Rozlewał się w przestrzeni lepką mazią wieloznaczności i jakby niezobowiązujących kierunkowskazów, które przecież można było zignorować. Jednak czuło się instynktownie, że pod tym obłym pozorem, kryje się ostry szpikulec do lodu. Zimne, bezlitosne narzędzie, pozostawiające po sobie równiutkie, okrągłe rany. I ból.
***
Nagły dźwięk dzwonu przeszył jej umysł. Jego wibracje rozeszły się po ciele, wprawiając każdy mięsień i ścięgno w stan trwożnego napięcia. Śnieg skrzypiał pod ciężkimi buciorami, krok za krokiem. Formowane nimi wgłębienia tworzyły ścieżkę, dobrze widoczną nawet po zmroku. Korzuch pachniał sianem i wilgocią, teraz również słodkim potem. Za zakrętem wiecznie zapłakana wierzba rozcapierzyła łysawe witki, bo przecież nie ma już takich drzew na żadnym z zakrętów, przynajmniej tak jej się wydawało. Wieczny smutek ma w sobie coś heroicznego i poddańczego zarazem.
Podeszła pod sam las, który o tej porze roku jest namiastką cmentarza. Wszystko tu spało, między konarami wiało pustką i melancholią. Pod zbutwiałą korą i na wpół zgniłymi liśćmi wygrzebała niedużą jamę. Ułożyła w nich kosteczki, jedna obok drugiej, ciasno, skrupulatnie. Dziwiła się, że było tak cicho, jakby uroczyście. Wcale nie chciała słyszeć własnego oddechu, przyspieszonego od wysiłku. Spojrzała na swe zabrudzone ręce. Pod paznokciami mokra ziemia potworzyła czarne obwódki.
- Żona grabarza musi nieustannie szorować dłonie – pomyślała praktycznie.
***
Kość o kość się ociera. Nóż ślizga się po ścięgnach, twardych, oblepionych białawą błonką. Resztki zaschniętej krwi wyciera w fartuch, jak przystało na dobrą gospodynię. Zagląda do spiżarni, cuchnącej pleśnią. Nigdy nie miała serca do tego, by utrzymywać tu należyty porządek. To pomieszczenie zawsze kojarzyło jej się z bezgłośnym rozkładem. Odłożyła kosz z pociętymi równo kawałkami mięsa i zamknęła drzwi na skobel.
Nim przyszedł wieczór, wpadła w popłoch. Zupa wrzała na palenisku, po izbie rozchodził się zapach ziół, kapusty, zasmażki i ciepłych oparów domowej strawy. Pies zaczął ujadać zaciekle, a po chwili wnętrze futryny zalał wielki cień.
***
Samotność rani do szpiku kości. Mijają dni, miesiące i lata, a samotna stagnacja przetrąca kolejne kręgi w kręgosłupie, przygniata do ziemi. Zuzanna szybko przestała być młoda. Nie miała na to czasu. Została sama z małym gospodarstwem, gdy wojna zabrała jej rodziców. Chłopcami nigdy się nie interesowała. Nauczona samodzielności przez ojca, który chciał mieć syna, od dzieciństwa przyuczała się do wszelkich prac – rąbania drewna, koszenia trawy, wstawiania wyłamanych ząbków w grabiach. Cięższe obowiązki, jak oranie i redlenie pola, za niewielką opłatą robił sąsiad. Pomagał wielu we wsi, przecież nie każdego stać było na konia i solidny pług.
widzę że masz ten problem co ja:-) z tym że ja uważam że Pilch nadal nie ma nic ciekawego do powiedzenia (to moje prywatne zdanie wiem że ma rzesze wielbicieli gotowe mnie ukamienować) a juz ostatnie fragmenty reklamujące jego książkę są tak smętną powtórke po wilkich małych i średnich że aż boli
OdpowiedzUsuńJedyną rzecz którą mogę Ci powiedzieć, to pisz, pisz pisz, nawet jeśli nikt tego nie ocenia, nie komentuje to pisz, to naprawdę przynosi efekty. I pisz z serca, dużo obserwuj, szukaj ... bądź prawdziwa.
Zgadzam się z opinią o Pilchu. Jego książki prawie nie mają fabuły, są ciągłym celebrowaniem własnego upadku przy dozie jakiejś tam inteligencji. Nie sposób nie zauważyć, że ciągle pisze o sobie, ciągle jest dla siebie najważniejszy, a moralność egocentryka to żadna moralność, wiadomo. Strasznie to drażni. Cieszy mnie bardzo Twój komentarz, choć eksperyment się nie udał. Człowiek zawsze w końcu zostaje sam z pustą kartką i nie da się tego obejść. A żeby nie przestać pisać, trzeba dać sobie prawo pisać źle i już! Jakie to proste, prawda? Ironia to, rzecz jasna. Dziękuję Ci za wsparcie :)
Usuńwiesz ja tez nie umiem stworzyc fabuły, i wciaz wyadje mi sie ze nie mam nic ciekawego do powiedzenia ale ... wiesz co, mam na to trochę wywalone, pisze jak czuję i przede wszystkim dlatego ze to lubię, z tym, że wiesz ja nie mam żadnych ambicji.
OdpowiedzUsuńW swoim komentarzu absolutnie nie odnosze się do Twoich prób literackich bo nie śmiem nikogo oceniać, no bo kim jestem, żeby Ci mówić co robić???? Ale wiem, że jeśli chcesz się doskonalić musisz ćwiczyć:-) ja będę trzymać kciuki:-)
Dzięki, będę próbować. Bo czuję, że muszę i to jest prawdziwe :)
Usuńto jest świetny kierunek!
Usuń