czwartek, 13 września 2012

Zakreślony kształt dymu


Pamiętasz może jak kupiliśmy wino, w smaku nieco zbyt cierpkie, które postanowiliśmy wypić nad rzeką, pełną o tej porze roku małych, szarozielonych rybek, opływających każdy kamień z gracją, gubiących na krótki moment swój określony kształt, by naraz zniknął on w przestrzeni wody, rozpękł się jak mydlana bańka i wrócił jak żart o puencie zawsze odnajdującej się na końcu? Pamiętasz jak przytuliłaś się do mnie, otarłaś o mój policzek, niegolony od trzech dni, taka dobra średnia, jak wyciągnęłaś przed siebie nasze splątane dłonie i oboje poczuliśmy, że coś zaczęło się zmieniać, coś się wtedy wydarzyło o czym nie chcieliśmy mówić, zbyt smakowało nam wino i ten zbliżający się wieczór? Odnalazłaś mi się wtedy lub raczej to ja się w tobie zagubiłem, wydawało się przez chwilę, że coś mi odebrałaś, jakąś ważną część, i że mógłbym zanurzyć się w tej szumiącej wodzie, zniknąć jak ryba, oddać się nurtowi, w który wniknęłyby wszystkie moje siły i zaniepokojone myśli. Zdmuchnąłem jednak to wrażenie z ust nim przywarło tam na dobre, i zapaliłem papierosa. Patrząc na rysunek twego profilu poprzez dym, poczułem się bezpieczniej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz