poniedziałek, 25 czerwca 2012

Moja melancholia


Miałam sen, w którym kołysałam się, bezpieczna w klepsydrze swoich myśli niepozbieranych. Na ścianach słonecznego pokoju widniały malowidła ze starych bajek, dziecinne, porzucone w chwili naiwnego porywu samodzielności, a jednak kuszące podniebną podróżą na skrzydłach wiatru.



 I czuję, że znów się zaplątuję w te wspomnienia, którymi karmiłam się zawsze w chwilach prawdziwego bólu. Freski pary własnego oddechu kreślą dumne hieroglify niebieskich aniołów. Pióra skrzydeł stroszą się w obronie przed chłodnym deszczem. Bóg płacze za oknem, na zewnątrz. Chmurnie mu dziś i żałośnie...



2 komentarze:

  1. Bóg płacze za oknem, na zewnątrz.
    To odczucie istotności Stwórcy często mi towarzyszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dla mnie to chyba jedynie przeniesienie emocji na istotę w gruncie rzeczy bardzo samotną, której nastroje odzwierciedla cała ziemia.

      Usuń